Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/42

Ta strona została skorygowana.

broczynność, litość i miłosierdzie dla wszelkie cierpienia. Otoczona cieniem śnieżystego welonu o szerokich skrzydłach, twarz siostry Maryi przypominała jedną ze świętych dziewic Rafaela.
Długie, delikatne, arystokratyczne jej ręce, nie odziane rękawiczkami były przejrzysto-białemi.
— Uroczo piękna zakonnica! — pomyślał Gérard. — Możnaby sądzić, iż to jakaś mniszka z szesnastego wieku, zbiegła z Którego z klasztorów Italii... Nie ona to mnie jednak zajmuje... Lecz co ona znaczy przy tem jasnowłosem dziewczęciu? Jest-że jej krewną, przyjaciółką, lub tylko dozorczynią? Dziewczę to, ukończyło pensyę bezwątpienia... Widocznie była wychowaną w klasztorze... łatwo to odgadnąć i jedna z sióstr zakonnych odwozi ją rodzinie... Czy jednak ta rodzina mieszka w Paryżu?
Obie kobiety rozmawiać z sobą nie przestawały.
Gérard, zagłębiwszy się pozornie w czytaniu, nadsłuchiwał z uwagą.
Mimo, iż mówiły z sobą bardzo cicho, pochylona jedna ku drugiej, miał nadzieję, iż pochwycić zdoła może jakiś urywek rozmowy, który go objaśni w tem, o czem dowiedzieć się pragnął.
Niektóre zdania w przelocie go dobiegły.
— O której godzinie przybędzie pociąg do Paryża? — pytała Aniela.
— O dziesiątej, minut dziesięć — odpowiedziała zakonnica.
— Zatem jutro rano uściśniemy mojego ojca.
— Tak... drogie dziecię.
Spojrzenie Gérarda radością zabłysło.
Obie podróżniczki jechały do Paryża.
— Piętnaście dni nieobecności w domu... — mówiła dalej Aniela — pomyśl kuzynko jak to czas długi, dodawszy, że u naszej ciotki w Marsylii nie było wcale wesoło.
— O! to przezacna kobieta!..