— Jakto piętnastu? — zapytał Verrière.
— Nieodmiennie... przekonam pana o tem.
Tu Desvignes wyjął z kieszeni arkusz arkusz papieru.
— Oto — rzekł — lista spadkobiercow, którzy mają prawo do tej sukcesyi...
I zaczął czytać:
„Razem piętnaście osób, jak pan widzisz; wypada więc na każdego po trzy miliony siedemset pięćdziesiąt tysięcy franków w całkowitości.
— Tak... — odrzekł Verrière; — lecz stopnie pokrewieństwa są tu nierówne, zatem i podział w częściach równym być nie może. Prócz tego, liczysz pan dwóch spadkobierców za wiele.
— Jakich?
— Moją córkę i wicehrabiego de Nervey. Tylko hrabina de Nervey i ja, zostaniemy wezwani do spadku, jako przedstawiający oddzielną główną gałęź.
Desvignes potrząsnął głową przecząco.
— Nie; rzeczy nie pójdą tym trybem — odpowiedział. — Części będą równemi dla wszystkich krewnych i wszyscy ci,