Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/432

Ta strona została skorygowana.

których masz pan nazwiska na liście przystąpią do tej sukcesyi.
— Ażeby wiedzieć podobne szczegóły, potrzeba być wykonawcą testamentu Edmunda Béraut! — zawołał Verrière.
— Ja też jestem nim właśnie... — rzekł zbrodniarz, uśmiechnąwszy się na tytuł, nadany mu przez bankiera. — Testament pańskiego szwagra istnieje, a napisanym jest w treści przezemnie panu wskazanej.
— Tak?
— Edmund Béraud przybył do Paryża z Marsylii przed trzema tygodniami i zniknął tegoż samego wieczora, czyli raczej... zgładzono go...
— W jakim celu?
— W celu zabrania jego majątku... do czarta! Przyznasz pan, że warta była trudu ta sprawa.
— Przytrzymano mordercę?
— Nie.. i nigdy go pochwycić nie zdołają.
— A majątek naszego krewnego?
— Pozostał w całkowitości nienaruszony, ponieważ złodziej ujrzał się niespodziewanie być okradzionym. Pięćdziesiąt jeden milionów przedstawiał czek, wydany na bank francuski. Wysiadłszy z pociągu drogi żelaznej, Edmund Béraud złożył ów czek w jednym z tutejszych domów bankierskich i miał go zinkasować nazajutrz.
— Ale przynajmniej w pewnym, silnie finansowo stojącym domu bankierskim?
— W pewniejszym, niż pański, upewniam... Złożył go w domu Rotszylda.
— Zatem bankier Rotszyld lub jego pełnomocnik musieli wydać pokwitowanie z odbioru pomienionego czeku?
— Wydali je.
— Gdzież jest to pokwitowanie?
— Morderca je zabrał.
— Nie będzie mógł z niego korzystać. Zatem, jak pan mówiłeś przed chwilą, daremnie spełnił tę zbrodnię.