— Czy ją kocham... pytasz? — zawołał Desvignes z nieudaną szczerością. — Nietylko kocham ale uwielbiam do szaleństwa! Od czasu spotkania się z nią w podróży na drodze żelaznej, jej postać czarowna ściga mnie wszędzie! Myślę o niej jedynie... żyję tylko dla niej. By ją posiadać, spełniłem to, nad czem w innych okolicznościach zawachałbym się być może. Gdyby mi się przyszło jej wyrzec, strzelićby mi w skroń sobie tylko pozostało! Tak! ja ją uczynię najszczęśliwszą z kobiet... najpiękniejszą... najbogatszą... najbardziej czczoną na świecie! Niechaj cię to więc uspokoi co do jej przyszłości.
Verrière milczał, słuchając tych wykrzykników z opuszczoną głową. Znając dobrze stanowczy charakter Anieli i jej głęboką miłość dla porucznika artyleryi, Vandama, był przekonanym, iż jego córka nie zgodzi się nigdy na inne małżeństwo i to go cokolwiek uspakajało. Mimo to bowiem wiedział, że akt współki zostanie naprzód podpisanym i dwa miliony franków wpłyną mu do kasy. W każdym więc razie sprawa ta korzystną była dlo niego.
— Czy masz swój powóz? — zapytał po chwili.
— Mam — odrzekł Arnold.
— Gdzie mieszka twój notaryusz?
— Przy ulicy Kondeusza.
— Jedzmy więc...
Tu oba, wyszedłszy z biura, udali się do notaryusza, układając w drodze główne punkta aktu mającej zawiązać się współki.
Postanowiono, iż w pośród dwóch przyszłych wspólników, każdy będzie miał własną specjalną czynność w banku do wykonywania. Desvignes zajmować się miał po za biurowemi zewnętrznemi interesami, to jest lokowaniem kapitałów, Verrière przyjął na siebie kierownictwo wewnętrznemi finan-