Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/447

Ta strona została skorygowana.

jeszcze jedno zapytanie nader subtelnej natury. Naprzód mi przyrzecz, że się tem nie obrazisz.
— Słucham... o cóż chodzi?
— Mówią, że panna Leona, aktorka z teatru La Fougèra, wywiera na ciebie wpływ wielki i wybacz mi to wyrażenie, że kompletnie za nos cię wodzi. Można to wytłumaczyć dwoma odmiennemi sposobami; albo do niej skłonność uczuwasz, lub się jej boisz. Wyznaj mi więc więc prawdę.
— Obawiam się jej... w rzeczy samej...
— Dlaczego?
— Zna ona dobrze moje położenie... moje kłopoty pieniężne.
— Twa sytuacya, zła tego rana, w wieczór obecnie jest doskonałą. Twoje kłopoty pieniężne zniknęły. Nie mając się czego obawiać, należy ów stosunek zerwać stanowczo.
— Zgadzam się na to w zupełności.
— Czy masz u siebie kapitały panny Leony.
— Mam.
— W jakiej ilości.
— Sto dziewięćdziesiąt tysięcy franków.
— Cóżeś z niemi zrobił?
— Umieściłem je w belgijskich kopalniach marmurów.
— Za jej upoważnieniem?
— Bez tegoż.
— A zatem jesteś na tę sumę odpowiedzialnym, trzeba je jej wypłacić... Pomyślimy o tem... Przedstawisz mnie pannie Leonie. Zobowiązuję się uwolnić cię od niej raz na zawsze, jeżeli na to się zgodzisz.
— Najchętniej... Nie trzeba jej jednak obrażać, a tym sposobem kompromitować naszych interesów w teatrze Fantazyj.
— Bądź spokojnym... nie skompromituję ich wcale. Oddasz mi wszystkie papiery dotyczące La Fougèra, a natychmiast rozpocznę z nim układy.
— Będziesz je miał jutro.