Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/452

Ta strona została skorygowana.

— Jestem dosyć bogatą... — odparła zimno Aniela. — Moje nawyknienia są nader skromnemi, nie marzę bynajmniej o wielkim majątku. Ten, jaki otrzymałam po matce, jest dla dla mnie aż nadto wystarczającym. Co zaś do nowej współki, mój ojciec w tym razie jest panem swych czynów. Wszystko, co on postanowi, naprzód aprobuję, będąc przekonaną, iż powody, jakie go prowadzą ku temu muszą być pod każdym względem uczciwemi i honorowemi.
To mówiąc, panna Verrière utkwił# badawcze spojrzenie w ojcowskiem obliczu.
Bankier zrozumiał znaczenie tego spojrzenia, nie zmięszał się jednak wcale.
— Mogłażbyś myśleć inaczej? — zapytał, a następnie, spojrzawszy na zegarek, dodał, zmieniając przedmiot rozmowy:. — Jak prędko obiad podadzą?
— Za dwadzieścia minut, punktualnie o siódmej, jak zawsze.
— Pójdę do mego gabinetu z panem Desvignes, mamy z sobą wiele do pomówienia.
— Dobrze... powiadomię cię, ojcze, skoro obiad podadzą.
Arnold wołałby był zostać w salonie obok Anieli, mimo, że ową objawioną współkę przyjęła ona zupełnie obojętnie; wypadało mu jednak odejść z Verrièrem.
W salonie pozostała siostra Marya z kuzynką.
— Czy ty pojmujesz, co to wszystko znaczy drogie dziecię? — zapytała zakonnica po odejściu obu mężczyzn.
— Pojmuję... — odparła głucho Aniela; — och! aż nadto dobrze pojmuję, niestety!
— Ależ, na Boga! nie przerażaj się... nabawiasz mnie trwogi!...
— Co począć, gdy jej uniknąć niepodobna? — odrzekło dziewczę z ciężkiem westchnieniem. — Sprawdzają się ciężkie przeczucia, jakie mnie przygnębiały od pewnego czasu... Mój ojciec jest majątkowo zrujnowanym, lub co najmniej, chwieje się w interesach, i oto przyczyna, dla której odmówił prośbie