czną, mimo, iż uznawała, że ów podróżny zdawał się być człowiekiem z wyższego świata, dobrze wychowanym.
Aniela stosowała więc swe zachowanie się do postępowania kuzynki, powściągliwiej odpowiadała na zapytania, mimo czego Gérard nie uznawał się za zwalczonego.
Noc wreszcie nadeszła.
Aniela, zdjąwszy z głowy swój mały kapelusik, otoczyła błękitną gazową woalką bujne swe blond włosy i wsparłszy się na aksamitnej poduszce wagonu, wkrótce zasnęła.
Nie uczyniła tego zakonnica Czuwała bez przerwy noc całą, podczas gdy jej usta z cicha się poruszały, a palce przesuwały ziarna hebanowego różańca, okręconego wokoło jej ręki.
Skoro tylko dzień zabłysnął, co wcześnie nastąpiło, jak zwykle w pierwszych dniach maja, Aniela się przebudziła, a wyjąwszy z kieszeni małe lusterko, uporządkowała swe włosy, rozrzucone w nieładzie i wdziała swój kapelusik.
Pociąg dojeżdżał do stacyi Dijon.
— Możebyśmy wyszły do bufetu? — zapytała kuzynki.
— Jesteś głodną? — odrzekła siostra Marya z uśmiechem.
— Zbyt głodną nie jestem... Chętniebym jednak wypiła filiżankę bulionu lub czekolady.
— Mało nam na to czasu pozostaję, pociąg zatrzymuje się tu tylko przez dziesięć minut.
Aniela chciała coś odpowiedzieć, gdy Gérard, korzystając z pomyślnej dla siebie sposobności, odrzec pośpieszył:
— Jeżeli panie pozwolą, ja pójdę do bufetu i przynieść rozkażę, co panie zażądają...
— Wdzięczne jesteśmy za pańską uprzejmość — odpowiedziała zakonnica — lecz proszę, nie zadawaj sobie trudu.