Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/489

Ta strona została skorygowana.

— Ten jednak szczegół dotyczy cię zbliska... Nie chciałabym ci wyrządzić przykrości...
— Nie obawiaj się... mów!
— A więc tym szkopułem w naszej sztuce jest panna Leona...
— Jakto... dlaczego?
— Psuje całość... jak zawsze. Za pomocą banknotów tysiąco frankowych, dawanych przez ciebie La Fougèrowi, dostała główną rolę... rolę wspaniałą, która jednak przechodzi jej siły... Nie poprzestając na tem, stara się na bok usunąć inne artystki... psuje im ich efekta...
W chwili tej posłyszano na scenie żywą sprzeczkę.
— Posłuchaj pan... — rzecze pomieniona aktorka — oto zaczyna już kłótnię... Dzieje się to po dwadzieścia razy dziennie.
Milczenie zaległo w kulisach, pośród którego brzmiał głos rozgniewanej Leony.
— Do czarta! — wołał ów głos — tak być nie może... Po moim kuplecie, który będzie stokrotnie bisowanym, nie pozwalam, panie autorze, abyś psuł wrażenie, każąc mi wygłaszać głupi wyraz bez sensu... Wykreśl to słowo!
— Za zbyt dobrze jestem wychowanym — odparł autor — ażeby pani odpowiedzieć, iż to raczej ty jesteś... przypuśćmy śmieszną... występując z podobnem żądaniem. Nie wykreślę tego wyrazu!
— Pan nie wykreślisz?
— Nie... nigdy!
— A więc ja nie będę grała w pańskiej sztuce... Zobaczymy, jak ona pójdzie bezemnie.
— No... no! Leono... proszę cię, bez szaleństw — ozwał się głos La Fougèra. — Uspokój się pan, kochany autorze. Masz słuszność za sobą, lecz i Leona ma ją także. Gra ona główną rolę, zatem efektu pozbawiać jej nie należy.
Następnie zbliżywszy się do rozirytowanego autora, szepnął mu zcicha: