— Racz pani przyjąć mą prośbę... — począł nanowo Gérard — wszakże to dla mnie, jako dla mężczyzny, drobnostka, podczas gdy damie wysiadać i wsiadać jest rzeczą nader kłopotliwą. Przyjm pani moją ofiarę — nalegał dalej — będę szczęśliwym, myśląc, iż małą ową przysługę dla pań z mej strony, wyświadczy ktoś wzajem mej matce lub siostrze, gdyby kiedyś znalazły się same w podróży.
Aniela spojrzała na swą kuzynkę, a to spojrzenie jej mówić się zdawało:
— Dlaczego odmawiasz?
Ofiara była wygłoszoną przez Gerarda w nader zniewalających wyrazach. Tak powierzchowność, jak i całe jego zachowanie, zdradzały w nim człowieka z wyższego świata, siostra Marya więc pomyślała, że należy jej nieco powściągnąć swą zimną obojętność, nie okazując jednak nazbyt tej zmiany.
— Pragnęłybyśmy korzystać z wysokiej pańskiej grzeczności — odpowiedziała — lecz w tych bufetach dają zwykle gorące bardzo napoje... zbraknie nam czasu do ich ochłodzenia. Racz więc pan, jeśli wysiądziesz, przysłać nam kilka ciastek.
— Pozwól mi pani jednak dołączyć do nich maleńki flakonik malagi — dodał z uśmiechem.
Dziewczę jednocześnie dobyło portmonetkę z kości słoniowej w srebro oprawną, a wyjąwszy z niej złoty pieniądz, podało takowy uprzejmemu towarzyszowi podróży.
Gérard wziął luidora.
Maszyna świsnąwszy zwolniła biegu, dojeżdżano do stacyi. Skoro się pociąg zatrzymał, były sekretarz z Kalkuty, otworzywszy drzwi wagonu, na plant wyskoczył, a pobiegłszy do bufetu, wybrał dwanaście najsmaczniejszych ciastek, dołączył do takowych flakon malagi, wraz z maleńkim kieliszkiem kryształowym, sam zjadł pasztecik, popił szklanką wina Porto i z temi wszystkiemi pakunkami wrócił do wagonu.
Przysługa, jaką wyświadczył, winna była według niego zawiązać ściślejszą znajomość pomiędzy nim a dwiema towarzyszkami podróży.
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/49
Ta strona została skorygowana.