Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/497

Ta strona została skorygowana.

Tenże sam dzień dla Anieli Verrière był pełen troski i niepokoju.
Po wysłanej rano depeszy do porucznika Vandame, spodziewała się, że on przybędzie w godzinach, w jakich wiedział, iż można zastać ją samą w pałacu na bulwarze Haussmana.
Szósta wieczorem minęła, a młody oficer nie ukazał się wcale.
Panna Vèrriere, siedząc w salonie przy oknie wychodzącym na dziedziniec, wyglądała i nasłuchiwała bezprzestanie od strony bramy. Drzwi jednak nie otwierały się, dzwonek nie dźwięczał wcale.
Biedne dziewczę w zadumie opuściło głowę.
— Dla czego nie przychodzi? — zapytywała. — Co się stało, że nie przybiegł natychmiast po odebraniu depeszy?
I tłum ciężkich, smutnych myśli przytłaczać ją zaczął.
Nareszcie dał się słyszeć dźwięk dzwonka. Otwarto drzwi, wychodzące na bulwar; porucznik wszedł na dziedziniec.

XIX.

Aniela zerwała się z okrzykiem radości.
Zdawało się jej, jakoby z ukazaniem się ukochanego nadzieja i szczęście wstąpiły do domu.
Zapomniawszy chwilowo o formach konwenansu, wybiegła w korytarz na jego spotkanie.
— Ach! przybywaj... przybywaj co prędzej!... — wołała, prowadząc go do salonu. — Twe opóźnienie o śmierć mnie omal przyprawia!
— Byłem na służbie, ukochana moja... — odrzekł Vaudame. — Przeznaczono mnie na jednego z członków komisyi do