Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/501

Ta strona została skorygowana.

— Ach, czyliż zdołam! czy znajdę tyle siły?... W bezustannej, codziennej walce, w walce, trwającej przez całe minuty, godziny, czyż nie zostanę złamaną, zwyciężoną?
— Boże, mój Boże! — zawołał Yandame z rozpaczą, ukrywszy twarz w dłoniach.
Aniela wybuchnęła łkaniem.
— Och! jestem nieszczęśliwą, bardzo nieszczęśliwą! — jąkała, łzy ocierając.
Porucznik ujął ją w objęcia, a położywszy na swojej piersi główkę dziewczyny, pocałunkami zmywał łzy, spływające po jej obliczu.
Nagle zabrzmiał dzwonek przy bramie; dziewczę, uwolniwszy się szybko z objęć narzeczonego, pobiegło ku oknu. Zadrżała, ujrzawszy Verrièra z Arnoldem Desvignes, przechodzącemi dziedziniec.
— To on! patrz, patrz!... — wołała z przestrachem.
Vandame zbliżył się ku oknu, i uchyliwszy koronkową firankę, spojrzał na nadchodzącego.
Ponurą błyskawicą zaświeciło jego spojrzenie.
— Cóż zatem? — wyszepnął — rozwiązanie tej sprawy jasno się przedstawia. Ów wspólnik nie jest nikczemnikiem zapewne... Wyzwę go na pojedynek. Bić się będziemy... a Bóg o naszych losach rozstrzygnie!...
— Och! nigdy, nigdy. Aby nie to, błagam cię, zaklinam... — wołało dziewczę, ręce składając. — Ten człowiek zabić cię może!
— Czyż to nie lepiej, niż cierpieć, jak cierpię?
— Lecz wspomnij, co ze mną-by się stało natenczas?
— Ufam w sprawiedliwość Bożą — zawołał oficer z uniesieniem. — Ja to go zabiję.
— Uspokój się, zaklinam! — wołała Aniela, jak pochwycona obłędem. — Źle uczyniłam, żem ci powiedziała o tem wszystkiem, teraz to widzę!... Do mojej wielkiej boleści łączy się nowe cierpienie i trwoga. Widziałam cię we śnie ubiegłej nocy... Widziałam bez ruchu leżącego... krwią zbro-