Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/503

Ta strona została skorygowana.

Arnold Desvignes... mój wspólnik od wczoraj... — dodał, wskazując na tegoż.
Vandame skinął głową tak lekko, nieznacznie, iż to powitanie miało raczej cechę zuchwałego lekceważenia, niźli grzeczności.
Bankier z Arnoldem dobrze to zauważyli.
Verrière zmarszczył czoło powtórnie.
Desvignes utkwił płonący wzrok w porucznika.
Spojrzenia ich się spotkały.
Z oczu Vandama błyskała nienawiść i wyzwanie. Wzrok Arnolda był spokojnym, jak siła, której był pewnym, a zimnym, jak ostrze szpady.
Siostra Marya weszła do salonu.
Desvignes powitał ją ukłonem, noszącym cechę głębokiego poszanowania. Zakonnica, spostrzegłszy razem Vandama i Arnolda naprzeciw siebie, dwóch rywali, a tem samem dwóch wrogów, czuła się opanowaną zdumieniem i trwogą.
— Rzecz pewna — myślała — iż bankier musiał ich sobie wzajem przedstawiać. Vandame, dowiedziawszy się przeto, iż jego wuj przybrał wspólnika, nie wiedział jednak, jak wielkie niebezpieczeństwo zagraża jego miłości. Czy Aniela zdołała go o tem powiadomić?... Czyli z tej sytuacyi i z tegoż spotkania nie wyniknie coś strasznego?

XX.

Siostra Marya byłaby dała wiele, ażeby zdołać wybadać swoją kuzynkę, dowiedzieć się, co zaszło przed jej przybyciem, niepodobna było jednak tego uczynić. Należało obserwować i czekać.
Służący wszedł z oznajmieniem, że obiad na stole.
Arnold podał rękę Anieli. Dziewczę się zawahało.
Spostrzegła iż Vandame zadrżał z gestem gniewu.