Vandame zadrżał pod wpływem gniewu, lecz ów gniew nie pozwolił mu upaść pod przytłaczającą go boleścią. Naprzeciw niego stał jego wróg, jego rywal, pobić go należało.
— Więcej niżeli wspólnikiem... więcej niż przyjacielem — powtórzył porucznik stłumionym głosem; — lecz, ażeby tem zostać, potrzebaby chyba być synem!
— Nie sądzisz mnie więc pan być godnym do zajęcia tego stanowiska? — zapytał Desvignes.
— Powiedziałem już panu, iż cię nie znam!... — zawołał Vandame z uniesieniem.
— Ja również, mimo, że pana nie znam, sądzę, żeś jest człowiekiem dobrze wychowanym — odparł Desvignes — a jako taki, nie zechcesz zapewne wszczynać zwady w obecności dam.
— Dorozumiewam ja się, dlaczego mój siostrzeniec mówi dziś nieco głośniej, niżby wypadało na dżentlemena — ozwał się Verrière. — Proszę go, ażeby sobie przypomniał o pewmem, pomiędzy nami zawartem zobowiązaniu. Raz jeszcze powtarzam, że jestem wyłącznym panem w mym domu... Podobało mi się przyjąć wspólnika i rzecz skończona! Nikomu mieszać się w to nie pozwolę! Jeżeli mi się podoba tego wspólnika uczynić zięciem... Uczynię to. I nikt.., rozumiesz mnie, Emilu... nikt w świecie nie będzie miał prawa czynić mi jakichś uwag w tym względzie. Oto ma wola!
— Lecz ojcze!,.. — zawołała, zrywając się Aniela.
— Taka ma wola! — powtórzył bankier rozkazującą, uderzając w stół ręką.
Siostra Marya pochwyciła pannę Verrière, zbladłą, zlodowaciałą, upadającą bezwładnie na krzesło.
Dwaj rywale zamienili z sobą groźne spojrzenia.
— Raczcie panie wybaczyć, iż jestem pomimowolnie przyczyną tak żywnego nieporozumienia — rzekł Arnold, zwracając się do Anieli i zakonnicy. — Mam jednak nadzieję, iż przyznać zechcecie, że nie ja go wywołałem.
— Przyjmuję odpowiedzialność za całe to zajście... — odpowiedział Vandame. — To, o czem pragnąłem się dowiedzieć,
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/506
Ta strona została skorygowana.