— I zebrał miliony...
— Pięćdziesiąt jeden milionów.
— Cóż się stało z temi pieniędzmi?
— Ha! co się stało? Jeżeli wspomniony Edmund Béraud był naszym bratem i umarł, jesteśmy jego spadkobiercami. A skorobym tylko odebrał przypadającą na mnie sukcesyę czy wiesz cobym uczynił?
— No cóż takiego?
— Kupiłbym sobie budę na czterech kolach, i dwa konie, któreby mnie woziły wszędzie gdzieby mi się podobało!.. To byłoby wspaniałe. — wołał biedak z ukontentowaniem.
— Ależ nie my dwoje tylko jesteśmy spadkobiercami.
— Ma się rozomieć... Są jeszcze inni z rodziny, którzy do tego mieliby prawo... Lecz pomyśl, że to są miliony!., miliony, któreby nam przyniosły znakomite dochody; tem więcej, że ty i ja jesteśmy najbliższymi krewnymi zmarłego, a ztąd dadzą nam największą część tego spadku. A teraz, posłuchaj mnie siostro, z uwagą, i niezapomnij tego, co ci powiem.
— Bądź o to spokojnym.
— Otóż to wszystko o czem usłyszałaś, zachowaj dla siebie. Nikomu ani słowa o tem... rozumiesz? Z całej rodziny my dwoje tylko wiemy o tym wypadku. Zachowajmy więc wiadomość tę dla siebie do pewnego czasu...
— Dlaczego czekać... powiedz dlaczego?
— Ponieważ powziąłem myśl pewną...
— Jaką?
— Nasz biedny brat został zamordowanym... ogłaszają to w dzienniku, i wszystko dowodzi, że tak być musiało. A zatem trzeba przedewszystkiem wyśledzić, gdzie i jak się to stało? Należy nam pomścić śmierć jego, to nasz obowiązek!
— Cóż więc chcesz czynić?
— Najprzód potrzebuję się upewnić, czyli ów człowiek, zaaresztowany w Indyjskim hotelu przez przebranego komisarza, był rzeczywiście naszym bratem Edmundem.
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/525
Ta strona została skorygowana.