Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/533

Ta strona została skorygowana.

— Nie dziwno... — przerwał Misticot. — Panna Aniela jest tak piękną i dobrą, iż zasługuje aby ją uwielbiano.
— Ten, którego kocha, jest godnym jej miłości — mówiła dalej zakonnica. — Jest to szlachetny, uczciwy młodzian, którego jedynem marzeniem jest uszczęśliwić moją kuzynkę, zaślubiwszy ją. Służy on w armij... nazywa się Emil Vandame, być może, iż go znasz nawet...
— Znam rzeczywiście... Widziałem go na weselu Eugeniusza Loiseau. Jego piękna oficerska postawa, otwartość w jego spojrzeniu, podobały mi się niewypowiedzianie. Wystarcza raz jeden go widzieć, aby być pewnym, że to uczciwy człowiek.
— Tak... jest to chłopiec nieskalanej prawości charakteru... — odpowiedziała siostra Marya.
— Lecz nie jest zapewne bogatym i ztąd pan Verrière nie chce mu oddać swej córki...
— Gdyby ta tylko istniała przeszkoda — poczęła zakonnica — oboje narzeczeni, ponieważ uważam ich jako narzeczonych w obec Boga, oboje mówię, czekaliby cierpliwie na dojście do pełnoletności mojej kuzynki, a tem samem na prawo z jej strony rozrządzania sobą. Dziś jednak jest ona zależną od ojca w zupełności, który nie tylko odmawia jej ręki Vandam’owi, lecz chce ją wydać za innego. Pojmujesz więc boleść tych dwóch serc, złamanych wolą pana Verrière, gdyby takowa spełnić się miała!
— O! tak... pojmuję w zupełności... całkowicie pojmuję!.. — wołał chłopiec z współczuciem. — Lecz pytam, w jakiż ja sposób mógłbym to odmienić? Czyż mi podobna w takich okolicznościach przynieść jaką pomoc panu Vandam’owi, i pannie Anieli?
— Wszystko ci to wyjaśnię... Ów człowiek, za którego mój wuj chce wydać swą córkę, jest jego wspólnikiem od kilku dni.