Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/536

Ta strona została skorygowana.

Braci. Bajka ta nosi tytuł: „Lew i komar.“ Lew był bardzo strasznym... komar drobnym i słabym... a jednak komar odniósł zwycięztwo. Ja je także otrzymam... Bóg mi dopomoże, tem więcej, że tu nie chodzi o zwyciężenie lwa, lecz drapieżnego szakala!
— Och! dzięki ci kochane dziecię... dzięki z całego serca — wołała zakonnica ze złożonemi rękoma.
— A teraz porozumiejmy się bliżej ma siostro. Chodzi więc przede wszystkiem o dowiedzenie się kim jest ów Arnold Desvignes?
— Tak.
— Potrzeba zręcznie się dowiedzieć czy niema coś złego w jego przeszłości, potrzeba śledzić jego postępowanie?..
— Tak... tak... i to jaknajprędzej... od dziś, zaraz, ponieważ się obawiam.
— Czego?
— Wczoraj wieczorem w salonie mego wuja wszczęła się sprzeczka pomiędzy tym człowiekiem, a porucznikiem Vandame. W ich spojrzeniach widziałam gniew i nienawić. Vandame wyszedł pierwszy, szepnąwszy coś zcicha Arnoldiwi, czego nie dosłyszałam... lecz oznaczał mu schadzkę, na pewno. Za chwilę po nim wyszedł i Desvignes. Zpotkali się z pewnością na bulwarze Haussmana... Kto wie, czyli się nie wyzwali? Na myśl, iż Emil Vandame mógłby zginąć, w pojedynku, drżę cała... To sprowadziłoby śmierć Anieli... lub przyprawiło ją o utratę zmysłów!.. Wiedząc nieco szczegółów z przeszłości tego człowieka może byłoby można powstrzymać pojedynek...
— Zachodzi tu poważna trudność ma siostro — odrzekł Misticot. — Ja nigdy nie widziałem owego pana Desvignes, a chcąc go śledzić, przede wszystkiem znać go potrzeba. Gdzież on mieszka?
— Wiem, że kupił pałac przy ulicy Tivoli, i w nim zamieszkuje...
— Pod numerem?