Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/543

Ta strona została skorygowana.

— Otóż... — wyszepnął Misticot — wiem teraz gdzie mieszka.
Dźwięk rozmawiających głosów dobiegł jego uszu. Chłopiec zbliżywszy się ku bramce, posłyszał te słowa:
— Jakóbie... zaprzężesz konie do powozu dziś w nocy o jedenastej. Przed północą muszę być na stacyi północnej drogi żelaznej.
— Przed północą... na stacyi drogi żelaznej?.. — powtórzył Misticot. — Co on tam będzie robił u czarta o tak późnej godzinie. — A nie mogąc rozwiązać na razie tego zapytania:
— Ha! dowiem się... — odrzekł — bo i ja również tam będę.
Z obawy opóźnienia, Misticot wybrał się wcześnie w tę podróż. O w pół do dwunastej był już na stacyi północnej drogi żelaznej, przyglądając się przybywającym podróżnym.
Po upływie kwandransa elegancki powóz zatrzymał się przed głównem wejściem stacyjnego budynku. Wysiadł zeń Desvignes, trzymając w ręku szkatułkę dziwnego kształtu.
— Pudełko z pistoletami!... — szepnął Misticot. poznawszy za pierwszym rzutem oka wspólnika Verrièra. — Miałożby nastąpić to, czego się siostra Marya tak obawiała?
Powóz zawróciwszy, odjechał.
Arnold wszedł do głównej sali, gdzie przy okienkach sprzedawano bilety, a spotkawszy się tam z dwoma mężczyznami, powitał ich uściśnieniem ręki.
— Jego świadkowie... na pewno! — pomyślał Misticot. — On bić się zamierza... Potrzeba odkryć gdzie i w jakiem miejscu...
Nagle chłopiec zadrżał. Spostrzegł w pobliżu Emila Vandame w cywilnem ubraniu, w towarzystwie dwóch mężczyzn również w cywilnych ubiorach, lecz o wojskowej powierzchowności, z których jeden trzymał w ręku szkatułkę z pistoletami.
Wszelka wątpliwość w umyśle podrostka teraz się roz-