Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/550

Ta strona została skorygowana.

— Ma się rozumieć... Przed dwoma tygodniami zebraliśmy się wszyscy w Salonie rodzinnym w Saint-Mandé, na zaślubiny jednego z moich siostrzeńców. Kuchnia tam jest doskonałą... przyjęcie było wspaniałem!
— I żaden z tych pańskich krewnych nie odbierał wiadomości od Edmunda Béraud, odkąd opuścił on Paryż, wyjechawszy do Indyj?
— Żaden z nich, panie. Gdyby Edmund do którego coś pisał, inni wiedzieliby o tem... zarazby sobie to zakomunikowano. Zresztą, gdyby mu przyszła myśl wysłania, listu, pisałby przedewszystkiem do mnie, lub do mej siostry, na pewno.
— Pańska siostra jest zamężną?
— Jest wdową, panie... Karolina z Béraudó’w Perrot.
— Jej zatrudnienie?
— Jest praczką.
— Mieszka?
— Przy ulicy Garreau, nr. 17-ty, w Montmartre.
Casseneuve zapisywał to wszystko w notatce, według rozkazu naczelnika policyi.
— Podaj mi pan nazwiska i adresy wszystkich swych krewnych — rzekł tenże.
— Jeżeli to dla przekonania się czyli nie odbierali wiadomości od Edmunda Béraud, to nadaremne... — odparł gałganiarz; nic więcej nie wiedzą nademnie, upewniam.
— Mniejsza z tem... uczyń pan, co żądam.
Piotr Béraud dyktował kolejno nazwiska. Skoro wygłosił Juliusza Verrière, naczelnik policyi przerwał zdumiony:
— Juliusz Verrière... byłżeby to ów bankier?...
— Tak, panie... wielkość, z którą nie sympatyzuję bynajmniej. Osobistość pozująca na bogacza... Jego córka, a moja siostrzenica, posiada więcej przymiotów i zalet w małym swym palcu, niźli on w całej osobie.
— Zatem, mój ojcze... — wyrzekł naczelnik, skoro gałganiarz ukończył dyktowanie — musisz oczekiwać wraz z nami