Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/560

Ta strona została skorygowana.

uczynię tak, jak ty siostro... oddam się Boga. Furta klasztorna rozdzieli mnie ze światem na zawsze. A teraz jedźmy... jedźmy coprędzej!...
— Droga... ukochana... wysłuchaj mej prośby, jaką zanoszę; korząc się przed tobą na kolanach!... — wołała zakonnica. — To, co chcesz uczynić, jest bezrozumnem. Ty nie możesz jechać do Vincennes, do Vandama!...
— Dlaczego?
— Ponieważ podobne postąpienie, lubo niewinne samo w sobie, byłoby przeciwne formom światowym.
— A! co mi po formach... po konwenansach! Jeżeli Emil został ranionym, któż mnie o tem powiadomi, jeżeli sama tam nie pojadę? Żywy, czy zmarły, ja chcę... ja muszę go widzieć... Jedźmy!
Tu panna Verrère zbliżyła się ku drzwiom.
— Błagam cię, nie czyń tego! — wołała, wstrzymując ją, siostra Marya. — Ja sama pojadę... ja dowiem się o wszystkiem... dowiem o całej prawdzie!
— Którą, gdyby była straszną, ukryjesz przedemną?...
— Nie! wszystko ci opowiem... przysięgam! Nic nie ukryję. Pozwól mi tylko dowiedzieć się samej o tem, co nastąpiło. Gdyby obecność twoja była potrzebną, wrócę tu i zabiorę cię z sobą. Dlaczego zresztą te łzy... zkąd ta rozpacz przedwczesna? Twój ojciec nic nie wie napewno... sądzi... przypuszcza... ale nie twierdzi. Gdyby nastąpił pojedynek, nie odbyłby się on ani w okolicach Paryża, ani we Francyi. Przeciwnicy wyjechaćby musieli, by się uchronić przed ściganiem prawa. Nic więc obecnie wiedzieć jeszcze nie można o wynikach tego spotkania, które nieszczęściem ty sprowadziłaś!...
— Ja? — zawołała panna Verrière, załamując ręce.
— Bezwątpienia! Gdybyś nie była wysłała depeszy do Vandama i nie sprowadziła go tutaj... gdybyś nie była wznieciła w nim zazdrości, mówiąc mu o Arnoldzie Desvignes, nie byłby nastąpił pojedynek.