Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/564

Ta strona została skorygowana.

kroków dziesięć. Strzał dowolny... Jakiekolwiekbądź byłyby wyniki pierwszego strzału, tylko dwie kule wyrzuconemi zostaną.
Vandame i Desvignes poruszyli głowami na znak przyzwolenia.
Przedsiębiorca mówił dalej:
— Przynieśliście, panowie, broń swoją: my również. Los rozstrzygnie, czyli pojedynkujący się użyją naszej lub waszej broni.
I wyjąwszy z kieszeni złotą monetę, Berthier dodał:
— Rzucam w górę ten pieniądz... mówcie, panowie: orzeł, czy popiersie?
— Orzeł! — zawołał jeden ze świadków Vandama, podczas gdy moneta na dół spadała.
— Patrzcie panowie! — zawołał Berthier, wskazując na leżący pieniądz na ziemi; — popiersie Napoleona III-go. Użyjecie więc naszej broni, tej, którą przyniósł pan Desvignes.
Tu schował pieniądz do kieszeni.
Drugi świadek Arnolda otworzył szkatułkę z pistoletami.
— Dwóch z pomiędzy nas nabije broń — mówił przedsiębiorca dalej; — podczas gdy dwaj drudzy odliczą czterdzieści kroków i oznaczą suchemi gałęziami miejsce dla przeciwników, oraz granicę, jakiej w żadnym razie przestąpić im nie wolno, idąc naprzeciw siebie po wygłoszonej komendzie.
Jeden ze świadków Vandama wraz z drugim świadkiem Arnolda, zajęli się liczeniem kroków i oznaczeniem gruntu gałęziami, podczas gdy Berthier nabijał pistolety przed oczyma czwartego świadka.
— Gotowe... — rzekł, ukończywszy tę czynność.
Desvignes wraz z porucznikiem artyleryi, zbliżyli się każdy dla wzięcia po jednym pistolecie.
Spojrzenia ich się skrzyżowały.
Głęboka nienawiść błyszczała we wzroku Vandama;