jakie prowadzi przed trybunał sądowy, do centralnego więzienia, a wreszcie na galery! Zostaniesz córką bankruta... więźnia, galernika... złoczyńcy! Jak się to pani podoba?
— Boże!... mój Boże! — wołało dziewczę, załamując ręce z rozpaczą.
— Znajdujesz mnie pani zapewne grubijaninem, brutalem... brutalem... masz słuszność... bo jestem nim w rzeczy samej — rzekł Desvignes; czynię to jednak dla ocalenia ciebie, musiałem ci ukazać tę straszną prawdę i przyłożyć do rany rozpalone żelazo. Rozegnaj pani jednak swą trwogę... Trzymasz w swem ręku losy swojego ojca, porucznika Vandame i swój własny. Przyszłość będzie taką, jaką pani zechcesz, ażeby nią była. Kocham cię miłością niewysłowioną, niezmienną... Sądzę, że o tem nie wątpisz... Złożyłem tego dowód, powstrzymując ruinę i hańbę, zagrażającą waszemu domowi... Z tego, com dotąd uczynił, osądź, co mogę jeszcze uczynić! Zostań moją, a postawię cię na takich społecznych wyżynach, iż wszystkie kobiety zazdrościć ci będą... Jeżeli się więc znajdują przeszkody na mojej drodze, usuń je... radzę ci, pani; nie szukaj po za niemi dla siebie schronienia, gdyż skruszę je bez wachania, bez litości... przysięgam! Miłość, podobna mojej, zdolną jest wstrząsnąć światem w podstawach, by dojść do celu. Prócz tej miłości, nic dla mnie nie istnieje. Miłość ta jest mi wszystkiem!
— Lecz jeśli pan tak mnie kochasz... — odrzekła drżącym głosem panna Verrière — winieneś pojąć, że moje serce nie może ci się odpłacić wzajemnością, ponieważ oddałam je innemu w całkowitości.
— A więc dlatego, jeżeli będzie trzeba, zgładzę tego innego, do czego mam prawo — odpowiedział Desvignes z przerażającym uśmiechem. — Silna wola jest władczynią świata, ja chcę, ażebyś mnie pani kochała i kochać mnie musisz!
Aniela padła na kolana przed nikczemnikiem, a wyciągnąwszy ręce ku niemu błagalnie, zalała się łzami.
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/581
Ta strona została skorygowana.