dze wszelkie potrzebne środki ostrożności i niech Bóg, czuwający nad dobrymi ludźmi, otacza cię swą świętą opieką. Do widzenia, moje dziecię...
— Żegnam cię, siostro.
Po rozejściu się z zakonnicą Misticot poszedł za wyszukaniem sobie mieszkania i po kilku godzinach znalazł pokoik na czwartem piętrze w nader przyzwoitym domu przy ulicy Flechier, w pobliżu kościoła Nôtre-Dame de Lorette. Jednocześnie kupił sobie kilka skromnych sprzętów, urządziwszy się tak, by mógł się przenieść nazajutrz, poczem udał się na ulicę de la Fontaine.
Tu powiadomił odźwiernę, iż wyjeżdża na prowincyę, zapłacił za miesiąc bieżący, poczem sprowadziwszy handlarza, sprzedał mu wszystko, co się znajdowało w mieszkaniu.
Sprowadziwszy fiakra, wsiadł weń z małym tłumoczkiem, zawierającym jego ubranie, uścisnął rękę matki Patapon i rzekł do woźnicy:
— Jedź tam, gdzie ci wskazałem.
Naprzód albowiem wymienił ulicę i numer domu, do którego miał jechać.
Powóz ruszył z miejsca.
Jednocześnie wszelako drugi fiakr, oczekujący o kilkanaście kroków od mieszkania Misticota, wyruszył również, śledząc w pewnej odległości pierwszy wehikuł.
W powozie tym siedział mężczyzna, z twarzą przewiązaną czarną chustką jedwabną, jaka zakrywała mu oko i część policzka.
Pod tą opaską sam dyabeł nie poznałby Trilbego, który wykonywał dane sobie polecenie przez Arnolda Desvignes.
Gdy na ulicy Flechier zatrzymał się fiakr Misticota powóz z Trilbym także przystanął i irlandczyk zeń wysiadł.
Za pierwszym rzutem oka dostrzegł on chłopca z zawiniątkiem w ręku, wchodzącego w korytarz domu, po za którym dwaj ludzie, rozmówiwszy się z nim, wnosili meble do tegoż samego korytarza.
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/589
Ta strona została skorygowana.