Gdy tenże przybył ku niemu, Desvignes szepnął mu zcicha te słowa:
— Osoba, o której ci mówiłem, jest tam... Oto weksel. Idź poszukać fiakra i czekaj przy bramie, skoro ona wyjdzie, jedz za nią. Trzeba, ażebyś przybył do teatru wraz z nią równocześnie.
— Dobrze, panie.
— Nie zapomnij żadnego szczegółu z wydanych przezemnie poleceń, wykonaj ściśle wszystko, co cl powiedziałem.
— Będę się starał wywiązać jaknajlepiej.
Desvignes, wyjąwszy z kasy sto osiemdziesiąt jeden tysięcy franków, wszedł do gabinetu.
— Oto rachunek pani... — rzekł, kładąc przed Leoną arkusz pokryty cyframi. — Racz go pani sprawdzić.
— Sto osiemdziesiąt jeden tysięcy franków i siedemdziesiąt jeden centymów... Tak... w zupełności — odpowiedziała.
— Zechciej więc pani odebrać sto osiemdziesiąt jeden tysięcy franków w biletach bankowych, jedną sztukę pięćdziesiąt centymów i dwie po dziesięć. Proszę, obrachuj pani, poczem raczysz podpisać pokwitowanie, jakie przygotowałem.
Leona, przerachowawszy banknoty, schowała je do małej ręcznej torebki, podpisała pokwitowanie, a pożegnawszy Arnolda, zwróciła się ku drzwiom.
— Jakże próby... idą dobrze? — zapytał.
— Doskonale.
— Kiedyż zamyślacie grać nową sztukę?
— Za kilka dni.
— Jesteś pani zadowoloną ze swojej roli?
— Nadzwyczajnie! Otrzymam niewątpliwie wielkie powodzenie, tak jak i sztuka zarówno.
— Tem lepiej! Miejmy nadzieję, iż pan La Fougère zbierze wiele pieniędzy.
— Nadzieja ta urzeczywistni się napewno!
Desvignes, odprowadziwszy młodą kobietę z całą uprzejmością do drzwi gabinetu, wrócił po jej odejściu, zacierając
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/600
Ta strona została skorygowana.