Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/605

Ta strona została skorygowana.

— Zapłacisz, czy nie zapłacisz? — krzyknął rozdrażniony, przyskakując do La Fougèra.
— Nie... nie... nie! po sto razy nie!... dopóki nie wystawię nowej sztuki... Później ci zapłacę.
— A ja ci mówię, że potrzebuję natychmiast moich pieniędzy! Nie chcesz mi ich oddać... mniejsza z tem... Verrière poręczył, niechaj zapłaci, a ciebie poszukuje. Idę wprost do niego... ale bądź pewnym, iż od dziś będziesz zapisanym na listę upadłych!
Tu trzasnąwszy drzwiami, wyszedł z gabinetu.
— Hołysz... żebrak!... — wołała z rozdrażnieniem Leona.
La Fougère chwycił się za głowę, biegając po pokoju.
— On ma słuszność... — wyjąknął. — Verrière przyprawi mnie o bankructwo. Lepiej mu było zapłacić.
— Lecz czem?
— Pozostało ci jeszcze trzydzieści tysięcy franków...
— Sądzisz więc, ja wszystko ci oddam? To bardzo się mylisz! Zapłaciłam już za ciebie sto pięćdziesiąt tysięcy... Tę pozostałą resztę zachowuję sobie... bo tamtych jestem pewną, że nigdy nie zobaczę.
— Tu zamknęła torebkę.
— Jestem zgubiony! — zawołał La Fougère.
Hałas podniesionych głosów dobiegł do wnętrza gabinetu.
We drzwiach ukazał się kasyer.
— Panie dyrektorze... — rzekł — osoby, czekające w korytarzu, niecierpliwią się.
— Ile posiadasz pan w kasie na wypłaty?
— Dwadzieścia dwa tysiące franków.
— Nie licząc w to pensyj artystów?
— Nie, panie.
— Masz pan tu dla nich dziesięć tysięcy franków, rozdaj im zaliczenia.
Kasyer wziął podane sobie pieniądze.
— Lecz dekorator chciał tu wejść... — rzecze. — Czeka tam, w korytarzu.