Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/606

Ta strona została skorygowana.

— Czegóż on chce?
— Pieniędzy.
— Niech wejdzie.
Po wyjściu kasyera ukazał się dekorator.
— Przychodzę — rzekł — opomnieć się o spełnienie pańskiej obietnicy. Dostarczyłem już pięć dekoracyj do nowej sztuki i nie dostarczę więcej, dopóki mi pan za te nie zapłacisz. Należy mi się osiem tysięcy franków.
— Dam ci obecnie cztery tysiące, a resztę uregulujemy piętnastego, w dniu przedstawienia nowej sztuki.
— Nie mogę czekać... i ja mam również termina wypłat — zawołał dekorator. — Moi robotnicy, handlarze płócien i farb nie kredytują mi wcale. Jam dotrzymał mojego zobowiązania, dostarczyłem dekoracye, pan więc zarówno dotrzymaj swego.
— Dam ci zresztą sześć tysięcy franków na tę należność ośmiu tysięcy...
— Żądam odrazu wszystkiego, albo zawieszam robotę.
— Nie masz się pan czego obawiać... — zagadnęła Leona; — weź sześć tysięcy franków, które ci daje dyrektor. Ja gram w tej sztuce... cały Paryż na nią przybiegnie.
— Nie z panią mam interes... — odparł szorstko dekorator — proszę się nie mięszać w tę sprawę.
La Fougère przechadzał się szybko po gabinecie. Widział wokoło siebie zmowę wierzycieli, utworzoną przez Verriera i jego wspólnika, Arnolda Desvignes, czuł, iż grunt usuwa mu się pod stopami, a jednak wierzył w tę nową sztukę, jak w ostatnią deskę zbawienia; wierzył w nią z tą ślepą ufnością, która jest charakterystyczną cechą upadających przedsiębiorców teatralnych.
Nagle, jak gdyby powziąwszy ostateczne postanowienie, otworzył w biurku szufladę, do której schował pozostałą resztę banknotów, dawniej dostarczonych przez Leonę, a dobywszy z niej osiem tysiącofrankowych biletów, podał je dekoratorowi mówiąc: