Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/607

Ta strona została skorygowana.

— Napisz pan pokwitowanie.
— Już je przyniosłem... Oto jest.
Nastąpiła wymiana pieniędzy i kwitu, poczem dekorator wyszedł.
Jednocześnie we drzwiach ukazał się kasyer.
— Cóż tam znowu? — zawołał La Fougère.
— Przyszedł właściciel sklepu z jedwabnemi materyami.
— Przyniósł co dla mnie? — pytała żywo Leona.
— Nie, on przyniósł tylko spis dostarczonych dotąd towarów i chce odebrać zapłatę przed dostarczeniem nowych.
La Fougère upadł na fotel, ukrywszy twarz w dłoniach.
— Boże!... mój Boże!... — jąkał z rozpaczą.
— Ależ to zmowa wyraźnie... — zawołała aktorka. — Widocznie rzecz ułożona... Wszyscy się zmówili!
W chwili tej otwarły się drzwi gabinetu, trzy głowy w nich się ukazały. Byli to trzej teatralni artyści, wysłani przez swoich kolegów.
La Fougère zerwał się szybko, nie dozwalając im wymówić słowa.
— Mam wam zapłacić, panowie — rzekł — na piątego, według zwyczaju...
— Wiemy o tem, dyrektorze... — rzekł jeden z delegowanych — i nie przychodzimy żądać zapłaty za miesiąc, który się ukończył, ale żądamy wypłacenia nam zaległości... Potrzebujemy pieniędzy.
— Wypłacę je wam z pierwszych przedstawień nowej sztuki... Zaczekajcie nieco...
— Niepodobna! nasi wierzyciele nie chcą czekać. Odebrałeś pan dziś rano, jak wiemy, znaczne kapitały, przychodzimy więc uprzedzić cię tak w naszem, jak i naszych kolegów imieniu, iż jeżeli natychmiast nie dasz nam pieniędzy, grać dziś w wieczór nie będziemy!