Właścicielka sklepu z warzywem, wy trzeźwiona tak niespodziewanem zdarzeniem, poruszała głową, popijając absynt z kieliszka.
Piotr, wziąwszy pióro, trzymał je niezgrabnie w swych grubych palcach.
— Dyktuj pan... cóż mam pisać? — pytał, maczając je w kałamarzu.
— Napisz na początku, u góry: Rewers na siedemdziesiąt franków, liczbę cyframi...
— Już napisałem.
— W dniu pierwszego września roku bieżącego — dyktował nieznajomy — wypłacę panu Cordier, zamieszkałemu przy ulicy de Geindre nr. 39, samemu, lub przekaz mającemu, sumę siedemdziesiąt franków. Walutę w gotowiźnie odebrałem. Następnie data i podpis.
Gałganiarz napisał wszystko, co mu dyktował pożyczający, dużemi, grubemi, nieczytelnemi literami, kładąc datę i podpis: Piotr Béraud, willa Gałganiarzów w Saint-Ouen.
— No! teraz, mój kochany, zabierz pieniądze — rzekł człowiek w łatanym paltocie, są one twojemi.
— A więc, panie Cordier — rzekł gałganiarz, zgarniając cztery sztuki złota, pan mieszkasz na ulicy de Geindre nr. 39?
— Ulica niepoczesna... wszak prawda? — odparł ów szczególny filantrop, śmiejąc się głośno. — Przyjdziesz mnie odwiedzić?
— Ma się rozumieć... chociażby dla złożenia ci podziękowania, ponieważ jesteś zacnym człowiekiem.
— Tak ci należy uczynić — poparta wdowa Ferron, zwracając się do swego krewnego. — Szczęście nielada spotkało cię, mój stary. Ja teraz więc dla nas trojga każę podać „zielonej.“
— Nie... nie! — zawołał Cordier. — Szósta godzina... nie mam czasu ani minuty, bardzo się śpieszę. Do widzenia Piotrze... A skoro się zobaczysz ze swym Siostrzeńcem Loiseau — daj mi wiadomość, ci się tam u nich dzieje. Ale mu nie mów nic o mnie... Nic o tem wszystkiem... rozumiesz?
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/654
Ta strona została skorygowana.