ja... ja cię — czynię szczęśliwą... Szczęśliwą, legalnie szczęśliwą, ponieważ cię zaślubię!
— Ty mnie zaślubisz... ty? — zawołała Wiktoryna.
— Zaślubię cię... przysięgam!
— Nie jesteś wolnym...
— Mogę nim być każdej chwili.
— Nie! nie... Przysiągłeś kochać Joannę Desourdy, zostać jej mężem... a dziecko wasze powinno przypomnieć ci tę twoją przysięgę!
— Byłem młody... popełniłem szaleństwo... Zresztą, któż dotrzymuje przysiąg tego rodzaju? Zdawało mi się, że kocham Joannę... Myliłem się, ponieważ ciebie... ciebie tylko kocham! Przyrzecz mi, że zostaniesz mą żoną...
— Nigdy!
— Uwielbiam cię...
— A ja cię nienawidzę!... Moja wola jest niewzruszoną... Nie ma nic odtąd pomiędzy nami wspólnego! Nie chcę słuchać cię dłużej... Gardzę twoją ofiarą... twemi obietnicami... śmieję się z gróźb twoich... Jesteś dla mnie wrogiem... traktuję clę więc jak wroga... Odejdź... wypędzam cię ztąd!
— Ha! ha! wypędzasz mnie? — zawołał Béraud z przerażającym cynicznym śmiechem.
— Wypędzam! mam wszelkie prawo ku temu... ponieważ zobelżasz mnie we własnym mym domu i dając mi cierpieć tyle!
— A zatem wojna?
— Niech będzie wojna!
— Pożałujesz tych słów, Wiktoryno... Drogo mi za nie zapłacisz! Będę bez litości dla ciebie aż do chwili, w której przyjdziesz błagać mnie sama o łaskę!
— Ja ciebie o łaskę? — zawołała młoda kobieta z oburzeniem. — Och! wolałabym umrzeć po tysiąc razy niż okryć się taką hańbą!
— Zobaczysz... zobaczysz! Masz krótką pamięć, ma ukochana. Zapomniałaś, jak widzę, iż wiem o twojej przeszłości...
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/666
Ta strona została skorygowana.