Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/704

Ta strona została skorygowana.

Aniela znajdowała się wraz z siostrą Maryą w małym saloniku, gdy pokojówka weszła z oznajmieniem, że szwaczka Joanna Desourdy, pragnie się z nią widzieć.
— Niech wejdzie ta dobra Joanna — odrzekła panna Verrière.
Skoro młoda kobieta ukazała się w progu, Aniela podała jej rękę, wołając:
— Witaj nam... witaj! Prawdziwą przyjemność sprawia mi twoje przybycie.
— Jesteś cierpiącą, kuzynko? — pytała Joanna, zdziwiona boleśnie widokiem wychudłej i pobladłej twarzy dziewczęcia.
— Była ciężko chorą... — odpowiedziała siostra Marya — lecz teraz zwolna do zdrowia przychodzi. Potrzeba jej tylko dla pokrzepienia sił świeżego wiejskiego powietrza i otóż właśnie chcę prosić, wuja, aby jej pozwolił wyjechać zemną na kilka tygodni.
— Tak... — wyszepnęła smutno Aniela — zdaje mi się, że zupełne odosobnienie, słońce, kwiaty i drzewa, byłyby dla mnie zbawczemi lekarzami.
— Mam nadzieję, iż na mój projekt otrzymam zezwolenie twojego ojca — odparła zakonnica. — A cóż tam u ciebie słychać Joanno? Widzę, żeś pomizerniała, zeszczuplała...
— Pracuję wiele... — odpowiedziała szwaczka z zakłopotaniem.
— Dlaczego nie przyprowadziłaś z sobą małej Liny, tak radebyśmy ją widzieć?
— Poszła do szkoły.
— Uczy się dobrze?
— Jaknajlepiej... to biedne, ukochane dziecię.