Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/712

Ta strona została skorygowana.

stosunków z Joanną nieodwołalnie już nastąpiło, a to rzecz główna.
Przybywszy na ulicę Le Pelletier, do biura bankowego „Juliusz Verrière i Arnold Desvignes,“ znalazł je zapełnionem przybywającymi.
Wchodzono i wychodzono bezprzestannie.
Od dwóch dni „Bank gminny“ rozpoczął swoją działalność. Niesłychany napływ publiczności oznajmiał tak świetne powodzenie, iż dwaj wspólnicy postanowili na wzór „Stowarzyszenia jeneralnego“ i „Liońskich biur kredytowych,“ otworzyć filie we wszystkich okręgach Paryża.
— Pragnę się widzieć z panem Verrière... — rzekł Paweł do woźnego, przybranego we wspaniały uniform, jak gdyby woźnego ministeryum.
— W interesie banku?
— Nie, w moim osobistym.
— Racz pan dać swą wizytową kartę.
— Nie mam jej przy sobie.
— Napisz więc pan swoje nazwisko na kawałku papieru — rzekł woźny, wskazując stolik z przyborami do pisania; — tę kartkę zaniosę panu bankierowi.
W kilka chwil później Paweł został wprowadzonym do dyrektorskiego gabinetu, zajmowanego, jak wiemy, przez obu wspólników.
— Jakże więc... mój kochany, zdecydowałeś się nareszcie — pytał Verrière, witając Pawła lekkiem uściśnieniem ręki.
— Tak jest, mój wuju... przyjmuję całem sercem twoją propozycyę.
— Zatem chciej się porozumieć w tym przedmiocie z panem Desvignes, tym oto moim wspólnikiem. On zajmuje się specyalnie kompletowaniem personelu. Oto pan Paweł Béraud, o którym ci już mówiłem — ciągnął bankier dalej, zwracając się do Arnolda.
Paweł zwrócił się do biurka, przy którem siedział Desvignes, zajęty pisaniem.