I wszedł do kawiarni, gdzie widzieliśmy go w dniu poprzedzającym wraz z Eugeniuszem Loiseau i przyjacielem tegoż w granatowej czapce.
Powróćmy do Joanny Desourdy, która z czterdziestoma frankami, danemi jej przez Pawła, podążała na ulicę Sekwany, gdzie ją poprzedzimy.
Jak wiemy, stary gałganiarz, Piotr Béraud, wyszedłszy od swego mniemanego dobroczyńcy przy ulicy de Geindre, postanowił udać się do Joanny i opowiedzieć jej o wszystkiem, co słyszał, wierzył bowiem jak w ewangelię w to, co mu przedstawiał Will Scott, zmieniony w postać filantropa Cordier.
Szedł więc ulicą Sekwany aż do domu oznaczonego numerem 27, gdzie przybył wkrótce po odjeździe Pawła z rzeczami do Hotelu Prowanckiego.
Piotr przychodził już niejednokrotnie do swego siostrzeńca, nie pytając przeto odźwiernej, udał się prosto na górę. Na schodach zduszonym był usunąć się dwom ludziom, znoszącym szafkę oszkloną. Po ominięciu ich udał się do mieszkania Pawła i Joanny, gdzie z wielkiem zdziwieniem zastał drzwi na oścież otwarte.
Wszedł mocno zaciekawiony.
Dwaj ludzie rozbierali łóżko; trzeci stał przy nich.
— Co to się znaczy... miałżebym się pomylić? — zawołał głośno, oglądając się po pokoju.
Na dźwięk tego głosu obrócił się stojący przy robotnikach nabywca mebli.
— O co pan pytasz? — zagadnął.
— Zapytuję sam siebie, czylim się w piętrach nie pomylił?... — rzekł Piotr. — Czy tu jest mieszkanie pana Pawła Béraud?
— Tu... właśnie.
— Wyprowadza się zatem?
— Nie, ja to raczej wyprowadzam jego meble, które mi sprzedał. Pan Béraud wyjeżdża dziś wieczorem do Lionu i ja hurtem zakupiłem całe umeblowanie.
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/714
Ta strona została skorygowana.