Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/716

Ta strona została skorygowana.

Podszedł na jej spotkanie.
— Ach! wuj Piotr... — zawołała wesoło. — Cóż wuja sprowadza tu w nasze strony? Skoro tu jesteś, zrób nam przyjemność i zostań z nami na obiedzie, razem pójdziemy do domu.
— Do domu... na obiad... — rzekł Piotr zdumiony. — Ach! to prawda, że byłaś nieobecną i nie wiesz o niczem.
— O czem takiem?
— Wszak wyjeżdżacie dziś z Paryża do Lyonu...
Joanna patrzyła na Piotra, zapytując sama siebie, czyli on dostał obłąkania, lub wypił parę kieliszków więcej, niż zwykle.
— My... wyjeżdżamy z Paryża? — zawołała, śmiejąc się, głośno; — wyjeżdżamy do Lyonu? Któż to wujowi o tem powiedział?
— Powiedziała mi wasza odźwierna.
— Ależ zażartowała sobie z ciebie, mój wuju.

XVII.

— Nie... moja kochana... — odrzekł Piotr poważnie; — ona bynajmniej ze mnie nie żartowała. Paweł przyszedł podczas twej nieobecności, powiedział jej, że wyjeżdżacie, oraz...
Joanna przerwała, wybuchając śmiechem.
— Ach! co też ty opowiadasz mi, mój wuju... — zawołała. — W tej chwili rozeszłam się z Pawiem. Jedliśmy razem śniadanie w restauracji na przedmieściu Montmartre... następnie kupił parę nowych bucików dla małej, obecnie poszedł za interesami i wróci o godzinie siódmej na obiad.
— Cóż się więc dzieje... co to wszystko znaczy? — wołał Piotr jak oszołomiony.
— Co się dzieje... gdzie?
— A u was... Wasze mieszkanie jest opróżnionem zupełnie.