— Masz tylko te czterdzieści franków, moje biedne dziecko — zaczął gałganiarz ze wzruszeniem — mam kilka groszy przy sobie... gdyby cię to nie obraziło...
— Nie... nie! — przerwała żywo Joanna — dziękuję ci... z całego serca dziękuję! Nic nie przyjmę... będę pracowała... nawykłam do tego.
— Zechciej mnie przynajmniej powiadomić, gdzie zamieszkasz.
— Chętnię to uczynię.
— Wiesz mój adres... Willa Gałganiarzów w Saint-Ouen.
— Wiem, mój wuju.
— A zatem do widzenia, me dziecię.
— Do widzenia, wuju.
Piotr — wyszedł z opróżnionego mieszkania ze ściśniętem sercem, ciężko przygnębiony.
Joanna, zostawszy samą, wybuchnęła łkaniem. Po jakimś czasie łzy płynąć jej przestały. Ukoił się pierwszy jej wybuch rozpaczy, aby ustąpić miejsca ponurej, ciemnej boleści, złożonej z goryczy, nienawiści i pragnienia zemsty.
— Ha! — zawołała, unosząc ręce w górę z gestem groźby. — Tak... ja się zemszczę, a zemsta ma straszną będzie!
Powtórnie zrzuciła nakrycie z tłumoczka, na którem siedziała złamana, nie mogąc się utrzymać na nogach.
— Otóż, co mi pozostawił... — zawołała z dzikim oddźwiękiem. — Moje ubranie... ubranie Liny... trochę bielizny... z której sobie wybrał najlepszą... A! nędznik... nędznik!
Zamknąwszy tłumoczek, schowała klucz do kieszeni, otarła zaczerwienione swe oczy, włożyła kapelusz i wyszła, zamknąwszy drzwi za sobą.
Zatrzymała się u odźwiernej.
— Prawdopodobnie pan Béraud nie powróci... — rzekła do niej; — lecz zdaje mi się, iż mimo, że meble wyniesionemi zostały, mam prawo zatrzymać klucz od mieszkania, dopóki tłumoczek, znajdujący się w niem, zabranym nie zostanie.
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/721
Ta strona została skorygowana.