Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/745

Ta strona została skorygowana.

— Działam... czekam skutku... Dziś rano zapewne odebrała nakaz osunięcia się od właściciela domu, któremu jest dłużną komorne za dwa kwartały... Ma ona z pół tuzina spraw w sądzie pokoju.
— Może potrzebujecie pieniędzy... ty i Trilby? Bierz więc...
Tu wspólnik Verrièra podał irlandczykowi kopertę, zawierającą banknoty, poczem obaj się rozdzieli. Arnold udał się na ulicę Le Pelletier, podczas gdy Scott wracał do Trilbego.
Trilby odprowadził Misticota aż do drzwi mieszkania Agostiniego i wrócił razem z nim prawie.
— Jest już? — zapytał Scott, wchodząc.
— Mówmy więc cicho... i uważaj na to, co ci powiem. Pryncypał nasz był na ulicy Paon-blanc jednocześnie z tym muchołapem, któremu włoch z rozkazu Arnolda wskazał miejsce jego urodzenia. Jest rzeczą pewną, że zakonnica rozkaże chłopcu, aby wyjechał incognito do wspomnianej miejscowości dla zebrania objaśnień.
— I ja tak sądzę... Cóż zatem?
— Zatem jeśli wyjedzie, trzeba, aby nie powrócił... Rozumiesz?...
Trilby drgnął nagle.
— Morderstwo... krew... — wyszepnął, cofając się ze wstrętem.
— Chłopiec jest niebezpiecznym... — mówił zcicha Scott dalej — może narazić przedsięwzięcie naszego pryncypała, a gdy to runie, pożegnaj się z naszym milionem, którego strzegę jak oka w głowie! Z chwilą, gdy nasz osobisty interes jest zagrożonym, nie masz wachania. Trzeba służyć pryncypałowi wszelkiemi możliwemi środkami.
— Dobrze — rzekł Trilby — uczynię, co będzie trzeba... Gdzież chłopiec pojedzie?
— Do Blévé.