Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/752

Ta strona została skorygowana.

i noce bez końca... Gdybyś wiedziała, ile cierpiałem!... Nauka zatryumfowała nad chorobą, za co dzięki składam panu doktorowi, a jednocześnie mam obowiązek wynurzyć mą wdzięczność przezacnej pani kuzynce, temu prawdziwemu aniołowi dobra, która dnie i noce czuwała nad panią z niewysłowioną tkliwością. Ach! czemuż panie nie możecie obie czytać w mem sercu!... Zrozumiałybyście natenczas cały ogrom mojej radości, wraz z niedającą się wyrazić wdzięcznością!
Panna Verrière starała się pokonać i ukryć wstręt, jaki czuła do tego człowieka, sprawcy jej wszystkich cierpień.
— Chcę wierzyć słowom pańskim... — odpowiedziała, jestem wdzięczną za jego dla mnie współczucie.
Verrière, słysząc to, pomyślał:
— Poczyna się oswajać, jak widzę... — poczem rzekł głośno: — Kochany doktór przyjął moje zaproszenie... zostanie u nas na obiedzie.
— Wydam stosowne rozkazy... — odpowiedziała, powstając Aniela.
— Nie... nie! pozwól, że ja cię wyręczę... — zawołała żywo zakonnica. — Jesteś jeszcze słabą, pozostań, proszę.
I wyszła z salonu.
— Siostra Marya doskonale panią rozumie... — rzekł, śmiejąc się, doktór.
— Tak, panie... Zgadzamy się z sobą we wszystkiem do zadziwienia. Możnaby powiedzieć, iż posiadamy obie jedno serce i jedną duszę... — odparła panna Verrière. — Nie wiem, coby się zemną stało, gdyby mi przyszło kiedy rozłączyć się z moją kuzynką.
— Na szczęście, nikt o tem nie myśli... — zawołał bankier.
W chwili tej weszła zakonnica, a wkrótce służący oznajmił, że obiad na stole.
Doktór podał rękę Anieli i wszyscy przeszli do jadalni.
Dziewczę, mimo całego na zdrowiu polepszenia, nie odzyskało jeszcze apetytu, na co lekarz zwrócił uwagę.