— Lecz jakież środki ostrożności przedsięweźmiesz w Malnoue, by nie zwrócić uwagi służących na porozumiewanie się z Misticotem.
— Nic jeszcze nie wiem... pomyślę nad tem... noc dobrą radę przynosi.
— A więc, droga kuzynko — zaczęła Aniela po chwili milczenia — skoro znalazłaś sposób na pogodzenie tej sytuacyi, wyznam ci szczerze, iż rada jestem bardzo temu wyjazdowi. Zdaje mi się. tam swobodniej o nim myśleć będę, a co więcej, nie będę miała codzień przed oczyma tego naszego wspólnego wroga.
— Oby tylko mój wuj nie powziął myśli zaproszenia do Malnoue pana Desvignes — szepnęła siostra Marya — lub aby on się tamże sam nie zaprosił...
— Och! nie mów tego... — zawołała panna Verriere, bledniejąc. — Gdyby nastąpiło coś podobnego, to zamiast ozdrowieć, powtórniebym zachorowała. Dla odsunięcia się to od niego pragnę wyjechać z Paryża. Gdyby on przybył do Malnoue, rozpaczby mnie ogarnęła... sądziłabym, że Bóg mnie opuścił!...
— Nie trwóżmy się przedwcześnie... pamiętaj jednak, że na wszystko przygotować się trzeba — odpowiedziała zakonnica. — Przypuściwszy, iż pan Desvignes nie zamieszka na wsi u twego ojca, co mam nadzieję, spodziewać się jednak potrzeba, iż w każdą niedzielę, będziemy miały jego odwiedziny. Jak myśleć, ażeby z tego nie korzystał, skoro cię kocha i pragnie cię zaślubić...
— A! niech przeklętą będzie ta miłość! Dlaczego mi o niej mówisz? — zawołała z uniesieniem Aniela. — Od kilku dni zdawało mi się, jakoby ten człowiek zaniechał swoich proje-