Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/760

Ta strona została przepisana.

— O kilka kroków ztąd... Fiakr nas tam zawiezie. W tym samym hotelu ułóż to zwierzę na łóżku, a jutro rano przyjdę was obudzić na śniadanie.
Béraud zgodził się na tę propozycyę; rozkazali więc posługującemu podać rachunek i przywołać fiakra.

XXV.

Podczas gdy Béraud płacił w restauracyjnym gabinecie, Will Scott potrząsnął silnie Eugeniuszem Loiseau, który po kilku minutach wstał na nogi i dla wybicia, jak mówił, klina klinem, wypił resztę szampana, znajdującą się w butelce.
— Gdzie idziemy? — zapytał przytłumionym głosem.
— Spać... spać, mój chłopcze — odrzekł Will Scott.
— Ja nie chcę wracać do domu... — zaprotestował Loiseau.
— Nie obawiaj się — rzekł Béraud; — nie zaprowadzimy cię tam. Będziesz spał u mnie w hotelu.
— To dobrze.
— Fiakr czekał przed restauracyą.
Dopomożono zejść introligatorowi i umieszczono go w powozie, gdzie Béraud siadł obok niego.
— Do jutra, moi chłopcy... śpijcie spokojnie — wyrzekł mniemany burgundczyk. — Na ulicę de Buci, do Prowanckiego hotelu! — zawołał na woźnicę, poczem odszedł, udając chwiejącego się na nogach.
Uszedłszy kilkanaście kroków, wyprostował się nagle, a wybuchając śmiechem, szedł na bulwar Szpitala.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Czytelnicy pamiętają zapewne agenta policyi, Flogny, przezwanego „Zapałką,“ który wprowadził do gabinetu swego