ści dozorcy więziennego, któremu za to zapłacił jeden z nieznanych przewódcćw stowarzyszenia. Według wszelkiego prawdopodobieństwa, schronili się oni do Francyi, lecz odtąd wcale się już nimi nie zajmowano. Nader ważna kradzież, spełniona w Londynie za ich wskazówkami, przypomniała ich nanowo angielskiej policyi. Poczęto ich śledzić, zrazu bezpożytecznie, aż wreszcie odkryto, że wspomniona kradzież nastąpiła wskutek wspólnictwa jednego z wyższych urzędników pewnego bankierskiego domu w Londynie i że ten to właśnie urzędnik zapłacił dozorcy za ułatwienie ucieczki owym dwom łotrom irlandzkim z więzienia, ponieważ oba byli irlandczykami.
— A kiedyż nastąpiło owo odkrycie, o jakiem pani mówisz? — zapytał Flogny?
— Przed miesiącem mniej więcej.
— Ów urzędnik jaworskiego domu został przytrzymanym?
— Tu właśnie historya owa poczyna wikłać się, stawać podobną do jakiegoś romansu. Urzędnik ten, obdarzony wysoką inteligencyą, posiadający rozległe naukowe wykształcenie, uchodził za najuczciwszego człowieka w świecie. Gdy do owego biura, gdzie pełnił obowiązki sekretarza, zeszła policya, chcąc badać go w tym względzie, okazało się, iż na wezwanie dyrektora odjechał dla sprawowania takiejże służby w Kalkucie.
Flogny na te wyrazy podskoczył tak nagle, iż wywrócił kieliszek, napełniony winem.
— Do Kalkuty?... — powtórzył — pani mówiłaś do Kalkuty?...
— Aoh! yes... — rzekł klown.
— Był więc sekretarzem bankiera Mortimera?
— Tak... — odpowiedziała miss Breed.
— Mów pani dalej... mów prędko!...
— Nozkaz przyaresztowania go wysłanym został do Kalkuty.
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/775
Ta strona została przepisana.