Odźwierna mu ją podała. Nastąpiło to w czterdzieści osiem godzin po zbrodni przy ulicy Joubert.
Owo zetknięcie się jednoczesne, silnie obciążało obu Irlandczyków, mimo to Flogny nie chciał nic jeszcze przedsiębrać bez dalszych wskazówek.
Z ulicy Lepic poszedł do cyrku Fernando, zapytując dlaczego Scott i Trilby porzucili zajmowane tam miejsce.
Odpowiedziano mu, że obaj klowni wydaleni zostali za pijaństwo i zaniedbanie się w służbie.
Data ich wydalenia poprzedzała o dni kilka porwanie Edmunda Béraud.
Nikt nie słyszał ażeby mieli być zamówionemi przez jakiegoś amerykańskiego impresarya. Nie wierzono w to zamówienie ze względu na złe prowadzenie się obu Irlandczyków.
Z zebrania tych wszystkich szczegółów, agent tak doświadczony jak Flogny, wyprowadził wnioski wielce prawdopodobne. Widział wyraźnie, iż Scott i Trilby opuścili cyrk, ażeby się zająć przygotowaniami do zbrodni w Indyjskim hotelu i natychmiast po spełnieniu tejże, opuścili swoje mieszkanie przy ulicy Lepic, zniknąwszy bez śladu.
— Gdzie teraz przebywali?
To pytanie wielce kłopotało i niepokoiło agenta.
Szukając jego rozwiązania, przybył na ulicę des Moizes do zabudowań Loriot’a.
Niestety, zawód go tam oczekiwał.
Stary Loriot wyjechał dnia poprzedniego z podróżnym ma wycieczkę w okolice Paryża i miał wrócić dopiero nazajutrz o trzeciej godzinie.
— Przyjdę tu jutro... — rzekł Flogny. I złamany znużeniem wsiadłszy do fiakra pojechał do domu na ulicę François-Miron.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |