piewszorzędny kredyt domowi bankierskiemu Verrière i Desvignes. Zgładziłem La Fouger’a, Emila Vandame prawie. Innych spadkobierców Edmunda Béraud trzymam w mym ręku i aby ich zdusić ostatecznie wystarczy mi ścisnąć nieco palce.
— A kiedyż to nastąpi?
— Wtedy, skoro mi się podoba. Jeszcze raz proszę, myśl tylko o rezultacie mój kochany... o rezultacie, który jest bliskim, a będzie wspaniałym, nie wdając się w szczegóły, aż wówczas, gdy ja ci to każę uczynić.
Desvignes wymówił ostatnie wyrazy dźwiękiem metalicznym, tonem szorstkim,
stanowczym, niedopuszczającym żadnej dyskussyi, ani stawiania oporu.
Verrière, nie próbując też dyskutować, rozłożył leżące przed sobą papiery i zabrał się do pracy.
Siostra Marya po ukończonem śniadaniu dnia tego śledziła z poza firanki odjazd swego wuja.
Skoro wyjechał za bramę pałacu i ona wyszła też niezadługo.
Po wysłuchaniu mszy w kościele Notre-Dame udała się do mieszkania Misticot’a.
Mały sprzedawca medalików niecierpliwie jej oczekiwał. Rad był co prędzej opowiedzieć jej o swej bytności u Agostiniego przy ulicy Paon-blanc i o otrzymanym rezultacie.
Trilby, czatując w przyległym pokoju, również jak i Misticot, wyczekiwał niecierpliwie przybycia zakonnicy.
Wstawszy z brzaskiem dnia, wyglądał oknem na ulicę Fléchier, by dostrzedz z daleka nadchodzącą kuzynkę córki bankiera.
Naprzód już zdjął litografię ze ściany, zakrywającą, otwór, przez jaki mógł słyszeć jak w dniu poprzednim rozmowę siostry Maryi z jej sprzymierzonym.
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/782
Ta strona została skorygowana.