remnie, nigdybyś tego nie odgadła, ponieważ to niepodobieństwem się zdaje z powodu swej potworności.
„Mając nadzieję, iż łatwiej ulegnę jego namowom, postanowił nękać mnie zgryzotami nędzą. Opanował mojego męża, popchnął go na drogę pijaństwa, próżnowania, włócząc go wraz z sobą po szynkach, piwiarniach, słowem po norach ostatniego rodzaju, gdzie traci swój rozum, pieniądze... gdzie bruka swoją uczciwość. Popycha go całemi siłami do pijaństwa, z czego ja niegdyś wydobyć go postanowiłam, a za każdym razem, gdy Eugeniusz, dzięki jemu, spadł o szczebel niżej, ów nędznik przychodził tu do mnie, mówiąc o swojej miłości, usiłując mnie przekonać, że jedyną dla mnie deską ratunku było porzucić mego męża, a pójść żyć z tym nędznikiem.
„Odrzucany przezemnie ze wzgardą, zaczął podziemną swą pracę. I otóż do tego doprowadził; że Eugeniusz nie wraca wcale do domu... że mnie bije!... Wygnano go z warsztatu... został bez roboty... nie ma pieniędzy... Nędza stanęła u naszego progu!...
„Ty mówisz, że Paweł ciebie opuścił... Ależ jam temu nie winna, na Boga! A jeśli mój mąż mnie opuści, on, ten Paweł Béraud, będzie tego przyczyną!... Jestem zarówno jak ty nieszczęśliwą... cierpię tyle, ile ty cierpisz... płaczę tak, jak ty płaczesz... I ty przychodzisz jeszcze z wymówkami, że ja jestem kochanką mojego śmiertelnego wroga! Ach! Joanno... jesteś niesprawiedliwą... jesteś okrutną!“
I Wiktoryna, z sił wyczerpana, upadla na krzesło, a ukrywszy twarz w dłoniach, nanowo wybuchnęła łkaniem.
Czyż potrzebujemy twierdzić, że Joanna słuchała wyjaśnień Wiktoryny z głębokiem wyruszeniem? Czuła się być wstrząśniętą do głębi duszy tem, co usłyszała. Nie wątpiła o szczerości rozpaczliwych wyznań tej, w której nie widziała już swojej rywalki, lecz towarzyszkę boleści.
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/809
Ta strona została przepisana.