— Od poniedziałku, ponieważ jutro niedziela. W poniedziałek pójdziesz za wyszukaniem sobie roboty, dopóki zaś jej nie znajdziesz, pugilares mój otwarty dla ciebie. Licząc na tę pomoc z mej strony, nie będziesz zmuszonym pochwycić pierwszego lepszego, co ci się trafi. Co zaś do Wiktoryny, posłuchaj mej rady... uczyń jak ja zrobiłem... Wyślij ją do tysiąca dyabłów!
Loiseau nic nie odpowiedział. Zmieniał bieliznę w milczeniu. Dziwny ból, pomieszany z żalem, uciskał mu piersi. Jakiś głos wewnętrzny wołał nań bezprzestannie:
— Powróć do domu... powróć do domu... Proś żony o przebaczenie, które ci ona udzieli... szukaj szczerze pracy, a znajdziesz takową.
I byłby może, uparłszy się stanowczo, odszedł na ulicę de Fleurs, ale przybycie Wiliama Scott pod postacią burgundczyka, zmieniło bieg jego myśli, nakazując zamilknąć owemu spóźnionemu głosowi serca i sumienia.
Dobre postanowienia introligatora, jak mgła się rozpierzchnęły, i trzej mężczyźni razem odjechali do Joinville, gdzie sute śniadanie ich oczekiwało.
Powróćmy do policyjnego agenta Flogny, jakiego pozostawiliśmy dzwoniącym do bramy pałacu na bulwarze Haussmanna.
W ciągu dnia tegoż, według rozkazów Verrièr’a, cały służbowy personel, z wyjątkiem kamerdynera, kucharki i stangreta, odjechał do Malnoue.
Właśnie wstawano od stołu, gdy zabrzmiał głos dzwonka.
Panna Verrière wraz z siostrą Maryą odeszły do swoich pokojów dla przygotowania się do podróży.
Arnold Desvignes rozmawiał w salonie ze swym wspólnikiem.
Wkrótce po zadzwonieniu, furtkę w bramie otwarto i Flogny wszedłszy, znalazł się wobec odźwiernego.
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/814
Ta strona została przepisana.