— Oświadczyłeś, iż pragniesz się widzieć z siostry Maryą?...
— Wiele mi na tem zależy i wierzaj mi pan, iż to moje żądanie ma ważne powody za sobą.
— Daj mi je pan poznać...
Flogny cofnął się nagle.
— Lecz, panie... — zaczął.
— Siostra Marya jest moją siostrzenicą... — przerwał Verrière.
— Tak? — wymruknął agent ze wzrastającem zdziwieniem.
— Moją siostrzenicą... tak, panie! Co więcej, mieszka w mym domu, przy mojej córce i jest bardzo młodą... To wszystko wkłada na mnie obowiązek zapytania się pana, co cię tu do mnie sprowadza? Czy jaki osobisty interes, lub, co mi się niepodobnem być zdaje, jakaś policyjna sprawa?
Agentowi, jak wiemy, czas był bardzo drogim. Za jakąbądź cenę pragnął zobaczyć się z Misticotem lub przynajmniej dowiedzieć się, gdzie go odnaleźć.
— Jest to sprawa policyjna — rzekł — w rzeczy samej. Proszę jaknajmocniej o pozwolenie mi zobaczenia się z siostrą Maryą natychmiast. Nie ma minuty do stracenia. Gdybyś pan znał powód mego przybycia, nie wachałbyś się ani chwili.
— Otóż ja właśnie ów powód chcę poznać — rzekł bankier. — Jako ojciec rodziny, pan domu, mam prawo i obowiązek wiedzieć o wszystkiem, co się w koło mnie dzieje.
— A ja zaś, panie, odebrałem poufne zlecenie... Dla nas, jak dla żołnierzy, rozkaz jest świętym. Mogę mówić jedynie z siostrą Maryą, lecz jeżeli pan żądasz tego koniecznie, to w pańskiej obecności mogę jej zadać pytania, na które będę prosił, by mi odpowiadała.
— Dobrze... niech i tak będzie.
Tu Verrière zadzwonił. Kamerdyner ukazał się w progu.
— Poproś moją siostrzenicę, ażeby tu przyszła... — rzekł bankier.
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/818
Ta strona została przepisana.