waż tu chodzi o pochwycenie morderców krewnego pana Verrière, którego jestem przyjacielem i wspólnikiem.
— A! pan jesteś wspólnikiem pana Verrière?
— Tak. Wszystko więc, co jego dotyczy, mnie zarówno obchodzi. Stanisław Dumay pojechał, lub ma wyjechać dziś wieczorem do Blevé, w departamencie Indre-et-Loire.
— Dziękuję panu... — rzekł agent. — Do Blévé zatem jechać mi trzeba dla widzenia się z Misticotem, co też niebawem uczynię — dodał, zwracajęc się ku drzwiom.
Desvignes rzucił okiem na wskazówki zegara, miał powód, ażeby agenta przetrzymać dłużej nieco.
— Ale pan nie opowiedziałeś — rzekł — pannie Verrière szczegółów o tym strasznym wypadku, który go napełnia tą wielkę boleścią.
Bankier usiłował przemówić.
— Tak, panie... — wyjąknął; — radbym posłyszeć szczegóły... Pomyśl pan, że tu chodzi o mego zamordowanego szwagra.
— Zamordowanego w rzaczy samej... wszystko nam każę w to wierzyć — rzekł Flogny; — znikł on w dniu swego przybycia do Paryża, z hotelu Indyjskiego przy ulicy Joubert.
— Dlaczegóż nie powiadomiono o tem rodziny? — zapytał Arnold. — Dlaczego pan Verrière nie został powiadomionym?
— Policya nie wiedziała natenczas o pokrewieństwie, istniejącem pomiędzy panem Verrière a Edmundem Béraud.
— Opowiedzże mi pan przynajmniej — rzekł bankier, dostrzegłszy dany sobie niepostrzeżenie znak przez Arnolda — wytłumacz, w jakich okolicznościach spełniono tę zbrodnię?
Flogny spojrzał na zegar.
— Panie... — rzekł — śpieszno mi jechać do Stanisława Dumay, nie zatrzymuj mnie, proszę.
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/826
Ta strona została przepisana.