Na ulicy François-Miron, Flogny wpadł tylko do swego domostwa aby wziąść z sobą pieniądze, dane mu przez naczelnika, poczem wyleciał jak strzała.
To krótkie zatrzymanie się nie trwało więcej nad pięć minut, szkapa Loriot’a szła dobrym, truchtem, mimo to, gdy przybył na stacyę, pociąg świsnął i odszedł.
Bez niecierpliwienia się, zapytał o godzinę odejścia następnego. Oznaczono mu jedenastą, minut dwadzieścia.
— Pojadę tym... — rzekł, wracając do Loriot’a. — Zawieź mnie do jakiejkolwiek restauracyi, zjemy obiad razem, a przez ten czas i twój koń nieco odpocznie.
Loriot powiózł agenta do traktyerni, położonej na bulwarze Szpitala, na parterze tegoż domu w którym Scott wraz z Trilbym wynajęli mieszkanie pod nazwą braci Ferron.
Flogny ani przeczuwał, iż znajduje się tak blizko siedziby owych dwóch łotrów przez siebie poszukiwanych.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Widzieliśmy Trilbego, gdy z małą walizką w ręku wychodził ze swego mieszkania, a następnie wsiadłszy do fiakra kazał się zawieść na stacyę Orleańskiej drogi żelaznej.
Jadąc rozmyślił się, iż potrzeba mu było zawiadomić Arnolda o swojej podróży do Blévé.
Wszedł więc do restauracyi, znajdującej się na stacyi, a jedząc śniadanie, napisał kilka wierszy po angielsku, donosząc o tem co posłyszał, a razem oznajmując godzinę wyjazdu Misticota, poczem wysłał ów list przez posłańca na ulicę Le Pelletier.
To nam tłumaczy zkąd Arnold Desyignes tak dobrze był o wszystkiem powiadomiony.
Po śniadaniu Trilby w:ziął bilet do Amboise na pociąg, wychodzący o w pół do trzeciej po południu. Z Amboise po-