Desvignes zwolnił kroku. I Trilby toż samo uczynił.
— No... teraz możemy rozmawiać; — rzekł wspólnik Verrièr’a, lecz nie zbyt głośno. — Nie ufam niczemu, tak wielkim drzewom, jak i źdźbłom trawy.
— Na przezorności nigdy nie zaszkodzi.
— Czy znasz niejakiego Flogny? — zapytał nagle Desvignes.
— Znam go z nazwiska. Jest to agent policyi Paryskiej.
— Otóż ten człowiek jedzie za Misticot’em i ma się z nim jutro połączyć w Blèvè.
— Agent policyj za Misticot’em... co to znaczy?
— To znaczy, że jesteście dwaj głupcy, Scott, i ty!..
— Cóżeśmy tak głupiego zrobili!
— Komu sprzedaliście konia i powóz, jaki nam służył do wyprawy w parku Saint-Maur?
— Właścicielowi fiakrów, w Batignolles.
— Otóż Flogny odnalazł tego właściciela fiakrów, a razem ma się rozumieć i ów powóz. To doprowadziło go do odkrycia, że któryś z was Scott albo ty, zgubiliście na siedzeniu w tym powozie medalik sprzedany wam przez Misticot’a. Jedzie za Misticot’em, aby go badać, czy ty to rozumiesz? Misticot badany, wyzna w jakim celu wysłany został do Blévé. Wymówi nazwisko Arnolda Desvignes, a wtedy stoczymy się w przepaść bez ratunku!
— Zkąd Flogny dowiedział się, że Scott i Trilby mieli udział w sprawie, dokonanej w Indyjskim hotelu? Jakiż zbieg okoliczności doprowadził go do tego odkrycia? Niewiem... Ale to istnieje.
— Zatem jesteśmy osaczeni! — wyszepnął Trilby. — Pozostaje nam tylko zabrać nasze manatki...
— Uciekać... czyś ty oszalał?
— Flogny powiadomił zapewne sąd o tem i naczelnika policyj...
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/833
Ta strona została skorygowana.