rzęta ukryją się w głąb lasu. Ryczą, witając wschodzące słońce. Lecz mimo wszystko, idźmy prędzej...
Przyśpieszyli kroku i po kwadransie las już minęli.
We dwadzieścia minut przybyli do pierwszych domów w La-Croix-Blévé, rodzaju przedmieścia, odciętego od miasta mostem na rzece Cher.
Tu był cel podróży wieśniaków.
Arnold wraz z Trilbym, pożegnawszy się z nimi, szli dalej. Była godzina czwarta zrana.
Doszedłszy do wybrzeża rzeki, Desvignes zatrzymał się.
— Oto — rzekł — chwila, w ótórej nam się porozumieć należy.
— Cóż postanowiłeś?
— Posłuchaj! Głównym dla nas punktem jest dowiedzenie się, gdzie Misticot obierze sobie siedzibę, wysiadłszy z wagonu drogi żelaznej... Powiadomiwszy się o tem, umieścimy się oba w jednem miejscu, wpobliżu siebie, udając wszakże, jakobyśmy się nie znali.
— Zrozumiałem. Trzeba więc pójść na stacyę w Blévé, czatować na przybycie tego podrostka.
— Tak właśnie...
— Lecz gdzież jest stacya drogi żelaznej?
— Tam na lewo... ponieważ tu jest most, przez który przechodzą pociągi. Rozdzielimy się... i od tej chwili nie znamy się wcale. Idź naprzód... ja pójdę za tobą.
W kwandrans później obaj ci łotrzy wszedłszy do restauracyi, kazali sobie podać, jeden filiżankę kawy, drugi kieliszek Madery i usiedli przy dwóch oddzielnych stołach w budynku położonym wprost stacyi, z której nikt wyjść ani wejść nie mógł nie będąc przez nich widzianym.
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/837
Ta strona została przepisana.