Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/886

Ta strona została skorygowana.

Rozwidniło się, dzień zabłysnął, a siostra Marya, znużona bezsennością, podniósłszy się ubrała i aby rozproszyć oblegające ją straszne przypuszczenia, udała się na mszę do kościoła Notre-Dame de Lorette.
W pałacu na bulwarze Haussmana niezwykły ruch panował. Kamerdyner przy pomocy odźwiernego znosił pakunki, umieszczając je na czekającym przededrzwżami omnibusie.
Lando, zaprzężone w parę pięknych koni, również oczekiwało.
Siostra Marya za powrotem z kościoła weszła do pokoju Anieli, którą zastała gotową do wyjazdu. Udały się do salonu, gdzie i bankier ukazał się za chwilę. Miał nachmurzone oblicze, zdawał się być mocno zamyślonym.
— Siadajmy i jedźmy... — rzekł krótko.
— Droga do Malnoue zabierała około dwóch godzin czasu. Podróż odbyła się w milczeniu. Zaledwie od chwili do chwili obie kuzynki wymieniały z sobą słów kilka.
Verrière milczał, zatopiony w głębokiem rozmyślaniu.
Przyjechano na miejsce w godzinie śniadania. Służba, wysłana naprzód, wszystko na przejęcie przybyłych przygotowała. Każdy się udał do przygotowanych dlań apartamentów.
Wpływ sielskiej przyrody dawał się dostrzedz już na pannie Verrière, która zdawała się jakoby wracać do życia.
Biednemu dziewczęciu ubył najdotkliwszy ciężar; ojciec nie wspominał jej nic o Arnoldzie Desvignes, co pozwalało jej mieć nadzieję, że owa tyle nienawistna dla niej osobistość mniej często niż w Paryżu przy rodzinnym stole ukazywać się będzie.