Postanowił iść za przykładem Pawła Béraud i w tym celu udał się na ulicę Vaugirard, do składu używanych mebli.
— Mam meble do sprzedania — rzekł — wszedłszy do sklepu. — Nie będę żądał zbyt drogo, może pan kupisz?
— Owszem... A gdzie to?
— O kilka kroków ztąd... Przy ulicy de Fleurus.
— Pójdźmy... zobaczę.
Gdy Loiseau przybył wraz z kupcem, odźwierna jeszcze nie powróciła. Grupa lokatorów, zebrana w sieni, rozmawiała o wypadku dnia tego. Introligator, przeszedłszy koło nich, wprowadził kupca do mieszkania.
— Wysadziłem drzwi — rzekł, jak gdyby chodziło o rzecz najzwyklejszą w świecie; — kończmy więc prędko. Sprzedają wszystko, z wyjątkiem bielizny i ubrania.
W oka mgnieniu kupiec wszystko ocenił.
— Daję za to wszystko siedemset franków — rzekł — jeśli się zgadzasz, zabieram i płacę, w przeciwnym razie odchodzę.
— Zgadzam się... bierz i płać!
— Będęż mógł zaraz to zabrać?
Na te słowa ukazał się właściciel domu w towarzystwie odźwiernej.
— Panie Loiseau... — zapytał z gniewem — jakiem prawem pozwalasz pan sobie czynić w mym domu hałasy i krzyki?
— Jakiem prawem? ponieważ tak mi się podoba — odrzekł introligator. — Panu wolno jest tylko upominać się o zapłatę, nic więcej. Ile panu dłużnym pozostałem?
— Trzysta franków za komorne — odrzekł właściciel, dobywając kwity z kieszeni — a dwadzieścia franków za reparacyę drzwi wyłamanych.
— Jeżeli panu zapłacę te trzysta dwadzieścia franków — pytał kupiec — wolnoż mi będzie zabrać te wszystkie meble, jakie ml ten pan sprzedaje?
— Ma się rozumieć... Zabierz je pan sobie.
— Oto jest trzysta franków i jedna moneta dwudziestofrankowa.
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/904
Ta strona została przepisana.