z tych nieszczęśliwych przebywał w Blévé. Razem tam byli oba zapewne. — Wybadawszy właściciela hotelu, otrzymamy potrzebne co do tożsamości obudwóch objaśnienia.
Ukazali się wychodzący z lasu żołnierze.
Kilku z nich niosło na noszach z gałęzi i karabinów zrobionych, przepyszną lwicę, którą złożyli obok lwa i tygrysa.
Kapitan promieniał radością.
— Piękne polowanie... hę... co, nieprawda, panie komisarzu? — zawołał.
— Wspaniałe, kapitanie... lecz mówią jeszcze o ukrywającym się tu gdzieś gorylu...
— Małpa... — odparł z pogardą kapitan; — co ona znaczy obok lwów i tygrysów. — Dziś, jutro, położymy ją na miejscu, albo schwytamy do klatki żywcem.
Jednocześnie ukazało się kilku ludzi, pędzących na koniach galopem.
Była to żandarmerya z Blévé, wiedziona przez porucznika.
Dwa wozy, wysłane pękami słomy, za nimi postępowały.
Na jednym z nich umieszczono szczątki ciał ludzkich, na drugim trupy trojga zwierząt.
Komisarz policyi prosił porucznika, ażeby zechciał zasięgnąć wiadomości w hotelu Kupieckim, oraz, by prosił właściciela, iżby ten udał się bezzwłocznie do Amboise.
Żandarmerya udała się do Blévé. Dwa wozy jechały drogą ku Amboise.
W Blévé ponura wiadomość o strasznym nocnym wypadku nie doszła jeszcze do hotelu Kupieckiego, dokąd właśnie wprowadzamy czytelnika.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |